Kodeks RODO do bibliotek
W ostatni piątek, doczekaliśmy się publikacji ofjcalnego projektu Kodeksu RODO dla bibliotek. Czemu projektu? Ponieważ, dopiero po przejściu certyfikacji u Prezesa UODO, będzie można oficjalnie mowić o kodeksie postępowania. Nie zmienia to jednak faktu, że sam proces certyfikacji trwa bardzo długo (obawiam się, że zaczekam nie kilka miesięc, ale lat), a porządne wytyczne są potrzebne już dziś i teraz. Poza tym z moich doświadczeń (a brałam udział w certyfikacji innego rodzaju wewnętrznego kodeksu), zanim uda się otrzymać certyfikat, kodeks trzeba będzie jeszcze kilkukrotnie aktualizować i ponownie omawiać ze środowiskiem bibliotekarzy.
Właśnie, w zasadzie powinnam od tego zacząć. Kodeks zrodził się w głowach mojej i Łukasza Wojciechowskiego, z którym każdy wspólny projekt jest prawdziwą torpedą (jeśli chcecie się przekonać, zapraszam do słuchania naszych podcastów CI od RODO). Zresztą Łukasz prowadzi też świetnego bloga o ochronie danych, cyberbezpieczeństwie i kontroli zarządczej (statuo.pl). Do projektu udało się zaangażować SBP, które pomogło w kwestiach organzacyjnych i znalazło ekspertów, na co dzień pracujących w bibliotekach, którzy pomogli nam w spornych i trudnych kwestiach.
Uważam, że stworzenie i publikacja kodeksu to coś naprawdę wielkiego. Jestem dumna z tego projektu i zadowolona z efektu, za każdym razem, gdy sięgam do kodekus. Mam poczucie, że powstał naprawdę porządny podręcznik, którego rola wspierająca będzie nieoceniona, nie ważne, kiedy zostanie certyfikowany. Mam też poczucie, że kodeks może pomogać nie tylko branży bibliotecznej, bo zostało tam omówionych także sporo ogólnych zagadnien.
Chciałabym bardzo podziękować Łukaszowi Wojciechowskiemu, który jest współredaktorem oraz autorem bardzo wielu podrozdziałów w kodeksie. We dwoje wzięliśmy na siebie najcięższą pracę i mogliśmy na siebie liczyć na każdym etapie. Bardzo dziękuję wszystkim autorom, bez ich bezinteresowanego zaangażowania, kodek nie byłby tak wartościowy. Szczególnie Dorota Mika i Piotr Kaczmarek zasługują na ogromnego całusa, bo wzięli na swoje barki dodatkowe podrozdziały, po autorach, którzy w ostatniej chwili zrezygnowali. Serdeczne uściski także dla nieocenionych ekspertów, którzy bardzo sprawnie pomagali nam przebrnąć przez meandry praktycznego podejścia do RODO w bibliotekach i znaleźć właściwy kierunek, dla naszych prac nad kodeksem, gdy trafialiśmy na ślepą uliczkę!